Za sprawą nieodpartej fascynacji, by sumienia nasze były czyste, biel stanie się jeszcze bielsza! Rzecz to zdecydowanie nie na temat środków chemicznych do kamienia. Skądinąd felieton ten poświęcam Wojciechowi Młynarskiemu, bardowi mojego pokolenia.
Kończąc w tym roku siedemdziesiątą wiosnę swojego niespokojnego, bogatego w zdarzenia życia, zaczynam się wreszcie zastanawiać nad brakiem harmonii otaczających nas zjawisk. Świat zmienia się każdego dnia. To, co było ważne wczoraj, dziś może być tylko kawałkiem przeszłości.
Starożytni Grecy od czasów Arystotelesa wyznawali zasadę umiaru i unikania popadania w skrajności. Horacy pisał: „Kto złoty sobie upodobał umiar, ten uchroni się przed nikczemną nędzą”. W matematyce też mamy złoty środek, pamiętamy, prawda?
O przemijaniu przypomina mi codziennie lilia w mojej oranżerii sprzed 200 mln lat (sic!) znaleziona w kawałku piaskowca, który przywiozłem kiedyś z Maroka. Piękna, chociaż niedzisiejsza.
Polityka, szczególnie krajowa, nie daje powodu do ciepłych wzruszeń, a i perspektywy rozwoju zanieczyszczonego świata, który to co raz ociera się o konflikt nuklearny, są jakby marne. Za podszeptem filozofów harmonii trzeba szukać w pięknej naturze, w trwałych relacjach z bliskimi i satysfakcji z własnego pozytywnego życia. Co robić, żeby nasz pobyt na ziemi mógł mieć pozytywny wkład dla naszych zstępnych? To pytanie nie daje mi spokoju. Kamieniarze podobno z założenia nie mogą być nastawieni na sukces. Wzięło się to z biblijnej przypowieści o pobycie Jezusa w małej galilejskiej osadzie, gdzie nauczał wiernych. Kamieniarze pracujący nieopodal ukradli w tym czasie osiołka, na którym przybył On na spotkanie. No i teraz wiemy, dlaczego nie może być dobrze!
Rzeczywiście, ile to razy pękały bezsztychowe slaby, ile razy wywoziłem na budowę elementy, które po kilkunastu kilometrach zmieniały swój wymiar… Skazany pewnie do końca życia na pracę w kamieniarstwie, staram się poświęcać swój wolny czas na kontakt z naturą. Z radością pracuję w ogrodzie, a w zimie dbam o małą oranżerię. Po wdychanym pyle z cięcia i polerowania kamienia i konglomeratów lepiej mi smakuje zapach roślin, a sny mam zawsze…. Kamienne, ale kolorowe.
Optymizmu, koledzy kamieniarze!
Wiosna wokół, a dziewczyny będą dla nas dobre na wiosnę ! ( W. Młynarski). Ja swój sposób znalazłem wreszcie w momencie, kiedy policzyłem, że więcej pieniędzy wydaję na kwiaty i rośliny niż na alkohol i papierosy. Kamień si konglomerat są oczywiście poza konkurencją. Wszak rywali dla walorów najjaśniej nam panującego „Max White” nadal próżno szukać.
Zatem róbmy swoje (W. Młynarski) i szukajmy złotego środka.
Róbmy swoje i szukajmy złotego środka
Za sprawą nieodpartej fascynacji, by sumienia nasze były czyste, biel stanie się jeszcze bielsza! Rzecz to zdecydowanie nie na temat środków chemicznych do kamienia. Skądinąd felieton ten poświęcam Wojciechowi Młynarskiemu, bardowi mojego pokolenia.
Kończąc w tym roku siedemdziesiątą wiosnę swojego niespokojnego, bogatego w zdarzenia życia, zaczynam się wreszcie zastanawiać nad brakiem harmonii otaczających nas zjawisk. Świat zmienia się każdego dnia. To, co było ważne wczoraj, dziś może być tylko kawałkiem przeszłości.
Starożytni Grecy od czasów Arystotelesa wyznawali zasadę umiaru i unikania popadania w skrajności. Horacy pisał: „Kto złoty sobie upodobał umiar, ten uchroni się przed nikczemną nędzą”. W matematyce też mamy złoty środek, pamiętamy, prawda?
O przemijaniu przypomina mi codziennie lilia w mojej oranżerii sprzed 200 mln lat (sic!) znaleziona w kawałku piaskowca, który przywiozłem kiedyś z Maroka. Piękna, chociaż niedzisiejsza.
Polityka, szczególnie krajowa, nie daje powodu do ciepłych wzruszeń, a i perspektywy rozwoju zanieczyszczonego świata, który to co raz ociera się o konflikt nuklearny, są jakby marne. Za podszeptem filozofów harmonii trzeba szukać w pięknej naturze, w trwałych relacjach z bliskimi i satysfakcji z własnego pozytywnego życia. Co robić, żeby nasz pobyt na ziemi mógł mieć pozytywny wkład dla naszych zstępnych? To pytanie nie daje mi spokoju. Kamieniarze podobno z założenia nie mogą być nastawieni na sukces. Wzięło się to z biblijnej przypowieści o pobycie Jezusa w małej galilejskiej osadzie, gdzie nauczał wiernych. Kamieniarze pracujący nieopodal ukradli w tym czasie osiołka, na którym przybył On na spotkanie. No i teraz wiemy, dlaczego nie może być dobrze!
Rzeczywiście, ile to razy pękały bezsztychowe slaby, ile razy wywoziłem na budowę elementy, które po kilkunastu kilometrach zmieniały swój wymiar… Skazany pewnie do końca życia na pracę w kamieniarstwie, staram się poświęcać swój wolny czas na kontakt z naturą. Z radością pracuję w ogrodzie, a w zimie dbam o małą oranżerię. Po wdychanym pyle z cięcia i polerowania kamienia i konglomeratów lepiej mi smakuje zapach roślin, a sny mam zawsze…. Kamienne, ale kolorowe.
Optymizmu, koledzy kamieniarze!
Wiosna wokół, a dziewczyny będą dla nas dobre na wiosnę ! ( W. Młynarski). Ja swój sposób znalazłem wreszcie w momencie, kiedy policzyłem, że więcej pieniędzy wydaję na kwiaty i rośliny niż na alkohol i papierosy. Kamień si konglomerat są oczywiście poza konkurencją. Wszak rywali dla walorów najjaśniej nam panującego „Max White” nadal próżno szukać.
Zatem róbmy swoje (W. Młynarski) i szukajmy złotego środka.
Paweł Bereza